sobota, 17 października 2015

"Zabić głodem. Sowieckie ludobójstwo na Ukrainie" Miron Dolot



"Kogo obchodzi samotna, zabłąkana mrówka? Tym, co naprawdę się liczy, jest mrowisko, ponieważ zapewnia mrówce ochronę i utrzymuje ją przy życiu. Mrówki są zdolne do przetrwania tylko dzięki temu, że żyją w zwartym i doskonale zorganizowanym społeczeństwie. Podobnie jest z ludźmi: pojedynczo są bezradni, podatni na wyzysk, prześladowanie, zapomnienie lub zagładę. Tylko w komunistycznym społeczeństwie jednostka może odnaleźć szczęście, dostatek i wolność. [...] Spółdzielnia rolnicza to pierwszy krok na drodze do społeczeństwa komunistycznego. Dlatego też wszyscy musimy zostać jej członkami! Tak każe partia, a partia wie co jest najlepsze dla chłopów. Innego wyjścia nie ma."

W 1929 roku Józef Stalin rozpoczął politykę przymusowej kolektywizacji rolnictwa w ZSRR. Proces kolektywizacji przyspieszono w styczniu 1930, głównie w regionach o dużym poziomie produkcji zbożowej, stosując terror wymierzony zwłaszcza w silnych ekonomicznie bogatych chłopów. Terror został następnie skierowany również w małorolnych i średniorolnych chłopów, których wraz z rodzinami wysyłano do łagrów lub deportowano na Syberię. W latach 1930-1933 kolektywizacja doprowadziła do załamania cyklu produkcyjnego w rolnictwie na Ukrainie, gdzie zwiększone kontyngenty żywnościowe nałożone na wieś i represje władz, spowodowały bojkot kołchozów sowieckich przez ukraińskich chłopów. W odwecie odziały OGPU niszczyły gospodarstwa i zbiory, blokując dostawy żywności, co w efekcie wywołało klęskę głodu. W czasie tzw. Wielkiego Głodu z lat 1932-1933, poniosło śmieć 4,5 miliona do 7 milionów ludzi.

 Ukraińskie słowo kurkul było oficjalnym określeniem wiejskiego wyzyskiwacza w Związku Radzieckim. Nazywano tak każdego rolnika, który zatrudniał najemną siłę roboczą, posiadał ciężki sprzęt rolniczy czy oddawał ziemię w dzierżawę. Można było zatem przypuszczać, że kurkul to zamożny rolnik. Jednak w okresie kolektywizacji etykieta ta była stosowana na określenie wszystkich chłopów na Ukrainie, którzy odmawiali przystąpienia do gospodarstw kolektywnych.


Autor przedstawia jak owa kolektywizacja odbywała się w jego rodzinnej wsi. Opisuje szczegółowo organizację wewnętrzną urzędników państwowych. Wynika z niej, iż na sześciu mieszkańców wsi przypadał jeden urzędnik. Tych przedstawicieli systemu kwalifikowano spośród najpodlejszego gatunku mieszkańców wsi, sadystów i utracjuszy. Zazwyczaj władza uderzała im do głowy i dopuszczali się różnego rodzaju okrutnych zachowań, aby zmusić rolników do przystąpienia do spółdzielni. Potrafili oni zamknąć niepokornych chłopów w izbie, gdzie był zatkany komin. Gdy prawie wszyscy pomdleli, a jedna osoba w celu ratowania pozostałych wybiła szybę, została skazana na długoletnią odsiadkę za zniszczenie mienia państwowego.

Gdy wszystkie sposoby zawiodły, a chłopi nadal nie chcieli poddać się kolektywizacji, przystąpiono do konfiskaty majątków opornych, a ich samych wywożono na Syberię. Tak stało się z trzema wujami autora i z ich rodzinami.

"Nikt nie miał prawa kwestionować zasług ani mądrości przedstawiciela partii, niezależnie od jego rangi"

Do jakich absurdów dochodziło w tej przemocowej akcji upaństwawiania wsi ukraińskiej, obrazuje sąd nad bratem autora książki, który został skazany na zsyłkę, a co za tym idzie śmierć z wycieńczenia podczas budowy Kanału Białomorsko-Bałtyckiego za to, że ratował własną matkę przed pijanym urzędnikiem partyjnym.
Dla komunistów nie było już żadnej świętości. Z hasłem na ustach "Religia jest opium dla mas" zniszczyli wioskową cerkiew. Pop wcześniej zniknął w niewyjaśnionych bliżej okolicznościach, a jego miejsce zastąpił tajny agent. Zrujnowana cerkiew stała się miejscem propagandowych zebrań społeczności wsi oraz teatrem, a czasem nawet sądem. 

Dalej trwało masowe przymuszanie, aby wstępować do kolektywnej spółdzielni. Autor i jego matka zostali wezwani do miejscowego oficjela, który groził im pistoletem, a następnie bezpodstawnie przetrzymywał, aby w ten sposób nakłonić ich do wstąpienia w szeregi kołchozu. W tym czasie ich gospodarstwo zostało obrabowane przez innych członków partii z zapasów żywnościowych i aby nie umrzeć z głodu matka i syn zmuszeni byli przystąpić do spółdzielni.

Wszelkie brutalne czyny w stosunku do chłopów, rabowanie ich mienia, zabójstwa i wywózki na Syberię przedstawiciele partii zrzucili na ... Żydów, którzy to chcieli jakoby w ten sposób z zemścić się na Ukraińcach za ich odwieczny antysemityzm. Rolnicy zrozumieli to przesłanie jako wstęp do wycofywania się władz z zamierzenia całkowitej kolektywizacji wsi i zaczęli masowo zabierać swój inwentarz żywy i sprzęt rolniczy z terenu spółdzielni. Spotkały ich za to jednak zbrojne represje ze strony komunistów, wielu zginęło, a jeszcze więcej zesłano do gułagów wraz z rodzinami.

W spółdzielni dochodziło do licznych absurdalnych zdarzeń. Jednym z nich był przypadek chłopa nazwiskiem Panas, który jednego z komunistycznych urzędników nazwał w złości "żłobem" (chociaż nawet nie znał znaczenia tego słowa) i został za to skazany na zsyłkę do obozu karnego.
Zsyłanym konfiskowano cały dobytek, a ich samych wysyłano bydlęcymi wagonami w trwającą czasem kilkanaście dni podróż w coraz zimniejsze rejony Rosji. Po drodze wielu z nich umierało z powodu wyziębienia, głodu i chorób. Na miejscu, najczęściej jakimś pustkowiu oddalonym od reszty świata zmuszano ich do katorżniczej pracy. 

" W roku 1932 rozegrała się ostatnia bitwa kolektywizacji - bitwa o chleb [...]. Po jednej stronie stanęła do boju władza komunistyczna, a po drugiej głodujący rolnicy. Siły rządowe uciekały się do wszelkich możliwych metod, byle tylko wydobyć ze wsi tyle produktów rolnych ile się da, i to nie bacząc na konsekwencje. Zdesperowani rolnicy, znajdujący się już na granicy śmierci głodowej, starali się za wszelką cenę zatrzymać resztki żywności i, wbrew staraniom rządu, pozostać przy życiu".

Zaczęli pojawiać się wyniszczeni, chudzi ludzi, żebrzący o choćby jednego ziemniaka czy buraka. Najwięcej ucierpiały wdowy i ich dzieci. Ci głodni żebracy szukali ratunku w miastach, zatrudnianie tam jednak rolników było nielegalne. Niektórzy wyprzedawali swoje najlepsze ubrania, sprzęty domowe i resztki biżuterii za bezcen. 
"Snuli się w tłumie  wypełniającym plac targowy i z wyciągniętymi rękami, z oczami pełnymi łez błagali przechodniów, żeby nie dali im umrzeć z głodu."

Pewnego razu urzędnicy wiejscy rozpoczęli kampanię dostaw skór psów i kotów dla państwa. w tym celu zaczęli polowanie na wszelkie napotkane na swej drodze czworonogi. Były to działania bezsensowne i bezcelowe. Potem nie umiano bowiem oprawić ze skór padłych zwierząt i gniły one bezużytecznie przed budynkiem władz. Potem zaczęto strzelać do słowików, które dla mieszkańców ukraińskiej wsi pozostawały synonimem szczęścia i wolności. Jak podejrzewali głodujący rolnicy, te działania miały na celu pozbawienie ich jeszcze dostępnych istot żywych, które mogli po prostu zwyczajnie zjeść.

Zaczęły się kradzieże z pól spółdzielni, pozostałych po zbiorach lub aktualnie uprawianych tam płodów rolnych. Dokonywali tego cierpiący straszliwy głód mieszkańcy wsi

"Jedna z najbardziej okrutnych ustaw weszła w życie 7 sierpnia 1032 roku. Głosiła ona, że wszelka własność spółdzielcza: plony na polach, nadwyżki, żywy inwentarz [...] ma być odtąd uważana za własność państwową i jako taka chroniona przed kradzieżą. Karą za kradzież miała być śmierć [...]".

Potem nastąpiło dalsze rabowanie zboża i wszelkich artykułów żywnościowych przez komunistów. Dym z komina na przykład świadczył o fakcie, że gotowane w danym domu jest właśnie jedzenie i że jego gospodarze mają jeszcze być może coś do ukrycia.
Zimą na przełomie 1932 i 1933 roku nastąpił na Ukrainie czas Wielkiego Głodu. Rząd nie tylko nie pomagał mieszkańcom wsi w przeżyciu tego trudnego okresu, ale jak podejrzewali chłopi, został przeciwko nim uknuty spisek, aby ich całkowicie unicestwić.

"Byliśmy więźniami w naszej własnej ws, pozbawionymi jedzenia i skazanymi na powolną, straszliwą śmierć głodową".
Największym tabu w tamtych czasach i znacznie później były liczne przypadki kanibalizmu, do których posuwali się zdesperowani i oszaleli z głodu rolnicy ukraińscy.

Książka wzbudziła we mnie wiele negatywnych emocji, momentami nie mogłam uwierzyć, iż takie absurdy i niegodziwości mogli zgotować ludzie innym ludziom. W trakcie czytania zastanawiałam się nad powodem takie postępowania władz w stosunku do mieszkańców ukraińskich wsi. I nie doszłam do żadnych konstruktywnych wniosków czy było to faktycznie zaplanowane działanie ze strony Stalina czy skutki fatalnie przeprowadzonej kolektywizacji.


4 komentarze :

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...