czwartek, 22 października 2015

"Solo" Sonia Raduńska



Sonia Raduńska- a właściwie Jolanta Włoch to psycholożka i felietonistka, autorka "Białych Zeszytów" i "Kartek z białego zeszytu".
Pisze książki bardzo intymne, emocjonalne i osobiste.

Dobra samotność daje nam samoświadomość, pozwala dostrzec, co się ma i za co można być wdzięcznym. Dziękując za drobne nawet ale dobre rzeczy, doświadczamy, że wiele mamy. Nie patrzymy już na świat i innych ludzi jak na tych, którzy mają wypełnić nam pustkę, czujemy raczej, że to my mamy wiele do dania. Tak wiele, że aż możemy się tym podzielić. Bo zbudowaliśmy prawdziwą bliskość, prawdziwą relację z najważniejszą dla nas osobą – z sobą.
To książka o kobiecie dojrzałej, przekwitającej, godzącej się z powolnym starzeniem się oraz oswajającej się ze śmiercią.

Rozważania na temat samotności można zacząć od bardzo mądrych słów Remarqua, który powiedział kiedyś, że "samotność nie ma nic wspólnego z brakiem towarzystwa". Do samotności, a raczej do tego, żeby pobyć samemu trzeba dorosnąć. 

Umiejętność bycia samemu jest wyznacznikiem dojrzałości. Jeśli boisz się samotności, jeśli przeraża Cię pusty dom, cisza, spędzenie czasu sam na sam ze sobą - to znaczy, że nie jesteś dojrzały. Kiedy tak odbierasz samotność, to każdy związek z innymi ludźmi, w który wejdziesz, nie będzie dojrzałą relacją, będzie egotycznym zagłuszaniem Twojej samotności. Być samemu nie jest łatwo, jak pisał Caroll, samotność nie bierze jeńców, albo zabija, albo puszcza wolno. Jeśli jej nie oswoimy, to nas kiedyś zabije, a jeśli nauczymy się z nią żyć i z niej korzystać, to będziemy mieli wolność w sobie, jakiej nie da nam nikt.  Tak właśnie żyje Sonia Raduńska.


Ponadto zachwyca się chwilą, smakuje każdą odrobinę życia: dobrą książkę, film, śnieg, spadające liście, zachody słońca, sylwetkę kota, spacer po lesie.
Stara się oswajać z przemijającą młodością. 
"Kłaniam się tej dojrzałej kobiecie i innym dojrzałym kobietom. Jesteśmy jak śliwki węgierki wiszące na drzewie w październiku; trochę już podmarznięte, zmarszczone, ale najsłodsze i gęste od treści".

Oswajanie śmierci jest jednym z najtrudniejszych ludzkich doświadczeń, a także ostatecznym przeznaczeniem człowieka. Autorka książki chce się przygotować do przejścia stąd do wieczności.
Pisze o śmierci jako takiej, przypadkach śmiertelnych chorób osób ze swoich kręgów rodzinnych i towarzyskich, o odejściu swoich zwierząt i osób publicznych, które szczególnie sobie ceniła.

Dużo uwagi poświęca miłości różnego rodzaju. Miłuje pokój, przyrodę, ludzi, zwierzętą. Najbardziej jednak kocha pewnego mężczyznę, swoje dorosłe dzieci, przyjaciół i własne zwierzaki.
 "Żyć i pisać sercem, krwawicą, namiętnie i nie udawać, że wszystko rozumiem i na wszystko sie zgadzam, bo tak nie jest, bo jakby mogło tak być, jeśli za miesiąc ślub mężczyzny, którego kochałam najbardziej na świecie [...]".
To miłość niespełniona, nieszczęśliwa.
Uczucie do dzieci wciąż w niej kipi, ale są one już dorosłe i czas pozwolić im iść własną drogą.
"Jacek wyrusza do Indii, a ja czytam u Mertona: "Można ich kochać i żyć z dala od nich, nie próbując tłumaczyć tej sprzeczności",
Śmierć zwierząt, które się kochało można przeżywać jak zgon kogoś bliskiego.
"Rozmawiałam z Krysią o wielkim płaczu, z jakim żegna się zwierzęta, z którymi się żyło. Płacze się czasem bardziej niż po ludziach i głębiej przeżywa."

To książka o duchowości i o zwykłym życiu. To rodzaj biografii, bardzo osobistego, wypełnionego po brzegi emocjami pamiętnika osoby kochającej życie, ludzi, zwierzęta i siebie. Ta powieść ma działanie terapeutyczne, przekazuje pozytywną energię. Podczas jej czytania zapragnęłam odbierać świat jak autorka, Zaczęłam częściej bawić się ze swoimi psami, zachwyciłam się październikowym wieczorem, poczułam przypływ witalności. Ta książka zrobiła na mnie wrażenie.


2 komentarze :

  1. Piękne są książki Sonii Raduńskiej. Wszystkie. Mam nadzieję, że pojawi się jeszcze nowa książka autorki.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...