Sięgnęłam po tę książkę, ponieważ lubię czytać o innych krajach, odmiennych kulturach i zwyczajach, poznawać życie i tradycję różnych narodów. Wypożyczyłam ją z biblioteki. Autor zabiera nas do dziesięciu krajów, ukazuje nam piękne krajobrazy tych miejsc, mami oryginalnością unikalnych krańców świata i opowiada o życiu ludzi w nich zamieszkujących.
Tadeusz Bieszczadzki był w latach 70-tych dziennikarzem, ale przede wszystkim podróżował wraz z żoną po świecie.
Pierwsza wizyta ma miejsce w Autonomii Palestyńskiej, gdzie jesteśmy świadkami krwawych zamieszek i dowiadujemy się o sposobach traktowania Arabów przez mieszkańców Izraela. Autor pochyla się nad ranną Palestynką, trafioną pociskiem żołnierza izraelskiego.
Następnie przenosimy się do Mali, gdzie poznajemy tajemniczych mieszkańców Sahary, dumnych Tuaregów. Dowiadujemy się o ich dążeniach narodowowyzwoleńczych oraz oryginalnych i ciekawych zwyczajach. Autor także wyraża swój niepokój o zaginionego w zawierusze wojennej przyjaciela i przewodnika.
Kolejne miejsce, w które zabiera nas podróżnik to dolina rzeki Omo w Etiopii, w którym możemy prześledzić historię homo sapiens. To własnie tu został odnaleziony szkielet pramatki ludzkości.
Nadal żyją tam jeszcze dzikie plemiona prawie nie tknięte cywilizacją.
Potem lądujemy w Indiach, gdzie autor w Waranasi ogląda i nagrywa potajemnie ceremonię palenia ludzkich zwłok. Smakuje tam także ulicznej kuchni i zaznaje zwykłej ludzkiej serdeczności oraz gościnności.
Kolejna podróż przenosi nas na wulkan Kawah Ijen w Indonezji, gdzie w tragicznych i zagrażających życiu warunkach pracują robotnicy wydobywający siarkę. Ich płuca są masakrycznie zniszczone, zarobki niewielkie, ale chęć do życia niezwykle silna.